O malarstwie - wywiad z Bartoszem Frączkiem
2020-11-09
Częstochowa w cieniu Jasnej Góry skrywa wiele utalentowanych osób. Jednym z tworzących tu artystów jest Bartosz Frączek, uznany malarz z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem. Jego prace docenili koneserzy sztuki z całego świata. Specjalnie dla Was przeprowadziliśmy wywiad z częstochowskim twórcą
Co spowodowało, że poświęcił Pan życie sztuce?
To pytanie najtrudniejsze z możliwych. Kwestia ukształtowania od najmłodszych lat. Specjalizowałem się w tym kierunku i zawsze lubiłem to robić. Miłość do sztuki z wieloletnią nauką zaowocowały tym, że do tej pory jestem aktywnym artystą.
Czy ktoś miał wpływ na podjęcie takiej decyzji?
Moja mama jako pierwsza dojrzała drzemiące we mnie możliwości artystyczne. Ukończyłem częstochowskiego „Plastyka”. Skończyłem ówczesną WSP z wyróżnieniem, następnie uzyskałem stopień doktora, a później doktora habilitowanego na Wydziale Malarstwa krakowskiej ASP. Z czasem wszystko zaczęło nabierać własnego rytmu i tempa.
Czy podczas nauki miał Pan swojego mistrza, autorytet?
Każdy artysta, który dawał mi korekty, był dla mnie w danym czasie mistrzem i mentorem. Tych artystów było wielu, bo skończyłem liceum plastyczne, studia, zmieniałem pracownie, uczestniczyłem w zajęciach z malarstwa i rysunku. Starałem się pracować z wieloma malarzami, żeby zebrać jak najwięcej korzyści i umiejętności artystycznych. Mam wielu starszych kolegów, których zdanie bardzo cenię, odnośnie tego, co robię. Często z nimi rozmawiam o sztuce i staram się wykorzystywać wszelkie uwagi, by cały czas się rozwijać.
Czy ma Pan obrany jakiś styl artystyczny?
Trudno stwierdzić. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że moje prace są charakterystyczne i dystynktywne. Moja twórczość, zwłaszcza wśród ludzi interesujących się sztuką, jest rozpoznawalna. Natomiast swoje prace tworzę w cyklach malarskich. Te cykle są dłuższe, bądź krótsze. Wszystko zależy od tego, na ile pomysłu i ochoty do danej konwencji wystarcza. Do tej pory tych cykli powstało naprawdę wiele. Cykl o kobiecie, cykl związany z mapami nieba, cykl inspirowany egipskim malarstwem - to tylko jedne z nielicznych, które udało mi się stworzyć. Nie sposób wszystkich wymienić z pamięci. Maluję zawodowo od 25 lat, zatem powstało naprawdę wiele rzeczy. Moim najnowszym projektem jest cykl inspirowany pejzażem.
Jak wygląda proces twórczy? Podchodząc do sztalugi, ma Pan już wizję tego, co chce namalować? Czy może jest to improwizacja, która zmienia swoje oblicze z każdym pociągnięciem pędzla?
W moim przypadku pomysł na obraz jest sprecyzowany przed podejściem do sztalugi, do pustego płótna. Wiem, jak będzie wyglądał obraz w finale. Jego koncept nie zmienia się podczas pracy, ponieważ mam jego gotową projekcję w swojej głowie. Widzę go przed oczami, zanim zacznę malować.
Czy zdarzają się prace, z których nie jest Pan zadowolony? Co się z nimi dzieje?
Oczywiście, że tak. Często zdarza się, że obraz w wyobraźni wydaje się ciekawy oraz atrakcyjny, lecz rzeczywistość bywa brutalna i okazuje się, że efekt końcowy nie jest taki, jakiego bym oczekiwał. Najczęściej te obrazy są przemalowywane lub zamalowywane, a nawet cięte i targane, by nie został po nich ślad. Nie każdy zamalowany obraz nadaje się do ponownej pracy na nim, a jeśli uważam, że coś jest naprawdę słabe, to staram się, by to nie funkcjonowało.
Czy można zobaczyć Pana prace na wystawach?
Oczywiście. Obecnie jesteśmy w trudnej sytuacji. Ze względu na nasilającą się pandemię proces wystawowy zastygł. W zeszłym roku pokazywałem swoje prace na całym świecie. Miałem wystawę w Tokio, Los Angeles, Wiedniu, Meksyku. W każdym z tych miejsc były to wystawy indywidualne, więc prezentowanych obrazów było naprawdę dużo. Na ten rok nic nie planowałem, ponieważ nie było takiej możliwości. Natomiast w przyszłym roku planuję wystawę w częstochowskiej Miejskiej Galerii Sztuki. Będzie to wystawa jubileuszowa, bo z okazji mojego 25-lecia pracy w zawodzie. Chcę, żeby to była ekspozycja przekrojowa. Planuję pokazać swoje starsze prace oraz te najnowsze. Wszystko po to, by osoba, która nie śledziła na bieżąco tego, co robię, mogła porównać, jak moja twórczość ewoluowała na przestrzeni lat. Myślę, że wspomniana wystawa dojdzie do skutku jesienią.
Jak pandemia wpłynęła na Pańską twórczość? Czy obecna sytuacja w jakiś sposób odcisnęła piętno na tym, co chce Pan przedstawić swoimi obrazami?
Tematyka prac nie zmieniła się. Oczywiście, przy pierwszym lockdownie, kiedy byliśmy zamknięci, nie miałem nawet pojęcia, czy będę mógł tworzyć w swojej pracowni. Nie wiedziałem, jak wszystko się potoczy. Zrobiłem sobie wówczas prowizoryczną pracownię na poddaszu swojego domu. To przełożyło się na to, że tworzyłem więcej, bo zwyczajnie miałem więcej czasu. Nie musiałem nigdzie wychodzić, więc mogłem w pełni skupić się na pracy. Przez całą pandemię tej pracy włożyłem naprawdę dużo. Koronawirus nie zatrzymał mojej twórczości, a wręcz przełożył się na większą efektywność. Problemem okazało się jednak upowszechnianie wyników mojego wysiłku. Oprócz Internetu jest to bardzo trudne, ale liczę na lepsze czasy. Wierzę, że w przyszłym roku uda się zrobić więcej w tej materii.
Czy ma Pan jakiś rytuał, który stosuje Pan podczas malowania?
Nie, nie mam żadnego rytuału. Wchodzę do pracowni i zaczynam malować. To jest moja praca i tak ją traktuję. Tak jak osoba pracująca w korporacji, która ma do wykonania swoje obowiązki, ma jakiś określony czas na ich realizację, tak ja analogicznie przychodzę rano do pracowni. Mam ustalony czas pracy, już dzień wcześniej staram sobie rozplanować to, co będę robił. W pełni wykorzystuję ten czas i nie marnuję go.
Praca w pracowni to nie tylko malowanie. To szereg przygotowań technicznych oraz technologicznych; przygotowywanie i gruntowanie płócien. W pracowni nie tylko się maluje. To złożony proces: czytanie książek, oglądanie albumów, szkicowanie, słuchanie muzyki, wszystko jest inspiracją do pracy .Jestem nauczycielem akademickim, dlatego jest to dla mnie równie ważne, żeby wiedza, którą przekazuję studentom, była podparta faktami i aktualna z panującymi trendami.
Na sam koniec, czy ma Pan jakieś rady dla młodych, aspirujących malarzy?
Oczywiście. Mam kilka podstawowych rad. Pierwsza: nie tracić czasu, pracować jak najwięcej. Tylko praca nas rozwija. Druga: wierzyć w to, co się robi i czerpać z tego radość. Jeżeli nie odczuwamy przyjemności z naszej pracy, warto zastanowić się nad jej zmianą. Trzecia: być oryginalnym. Nie powielajmy pomysłów kolegów czy innych artystów. Starajmy się znaleźć własną ścieżkę dla naszej twórczości.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Patryk Pyrek
Tekst ilustruje fotografia z facebookowej strony artysty